Wścieklizna nie daje o sobie zapomnieć

Szanowni Państwo!

W związku z licznymi zapytaniami odnośnie szczepień kotów przeciwko wściekliźnie informujemy:

W ostatnim czasie potwierdzono 110 przypadków wścieklizny u zwierząt. Wścieklizna jest zoonozą i chorobą śmiertelną dla człowieka!

Wprowadzono NAKAZ szczepień kotów przeciwko wściekliźnie w wybranych obszarach Mazowsza min. Miasta Stołecznego Warszawy (cała lista w rozporządzeniu). Na dzień dzisiejszy nie obejmuje on Powiatu Warszawskiego Zachodniego.

ROZPORZĄDZENIE NR 49 WOJEWODY MAZOWIECKIEGO z dnia 31 grudnia 2021 r.

Od 31 grudnia 2021 r., na obszarze zagrożonym wystąpieniem wścieklizny u zwierząt, obowiązuje nakaz szczepienia kotów przeciwko wściekliźnie. Pierwsze szczepienie powinno być wykonane w terminie 30 dni od dnia ukończenia przez kota 3. miesiąca życia, a następnie nie rzadziej niż co 12 miesięcy od dnia ostatniego szczepienia. Obowiązek ten wynika z rozporządzenia Wojewody Mazowieckiego.

Przypominamy jednocześnie, że w Polsce obowiązkowemu ochronnemu szczepieniu przeciwko wściekliźnie podlegają psy (i teraz koty w ujętych rozporządzeniem obszarach) powyżej 3. miesiąca życia, a następnie nie rzadziej niż co 12 miesięcy od dnia ostatniego szczepienia.

Pragniemy przedstawić fragment artykułu Specjalisty ds. chorób zakaźnych u psów i kotów Prof. dr hab. Tadeusza Frymusa.


Magazyn Weterynaryjny / nr. 09 2021

Wścieklizna nie daje o sobie zapomnieć

prof. dr hab. Tadeusz Frymus Katedra Chorób Małych Zwierząt i Klinika, Instytut Medycyny Weterynaryjnej SGGW w Warszawie

Prawie 40 ostatnich lat to czas znacznych sukcesów w zwalczaniu w naszym kraju wścieklizny – groźnej choroby zwierząt i straszliwej zoonozy. O ile w roku 1992 zanotowano w Polsce 3084 przypadki wścieklizny u zwierząt, to 10 lat później było ich 1183, a w 2012 r. już tylko 257 (1). Chorowały głównie lisy.

Lis rudy był od dziesięcioleci rezerwuarem wirusa wścieklizny w Europie, czyli gatunkiem, który odpowiada za przetrwanie tego zakażenia na danym terenie. Lisy, kąsając się wzajemnie, podtrzymują krążenie zarazka w ich populacji. Zdarzają się oczywiście i pokąsania zwierząt innych gatunków, powodujące również ich zachorowania. W latach 1999-2007 udział poszczególnych gatunków w 8335 przypadkach wścieklizny w Polsce był następujący: lis rudy 70,7%, jenot 9%, bydło i inne zwierzęta gospodarskie 6,7%, kot 5,6%, pozostałe zwierzęta wolno żyjące (bez nietoperzy) 4,3%, pies 3%, nietoperz 0,7% (2). I choć gatunki inne niż lis też mogły niewątpliwie przekazywać zakażenie dalej, były to zdarzenia na tyle rzadkie, że dla podtrzymania epidemii nie miało to znaczenia. Nie były więc rezerwuarem, lecz odpryskiem krążenia wirusa wśród lisów. I właśnie wspomniane sukcesy w zwalczaniu wścieklizny zawdzięczamy unieszkodliwieniu jej rezerwuaru poprzez rozrzucanie z samolotów doustnej szczepionki dla lisów, rozpoczęte w 1993 roku w części kraju, a od 2002 roku obejmujące całą Polskę.

Szczepienie przeciw wściekliźnie jest niezwykle skuteczne także u lisów i po 2012 roku następował dalszy spadek liczby przypadków u zwierząt. Ponadto z roku na rok rejon ich występowania przesuwał się coraz bardziej na wschód i południowy wschód ze względu na przygraniczne zakażenia z Ukrainy i Białorusi. W 2013 roku stwierdzono w Polsce 204 przypadki, w 2014 – 105, w 2015 – 97, w 2016 – 22 (w tym sześć nietoperzy), w 2017 – 10 (w tym osiem nietoperzy), w 2018 – dziewięć (w tym pięć nietoperzy), w 2019 – 11 (w tym 10 nietoperzy), a w 2020 – 12 (w tym pięć nietoperzy) (1). Te sukcesy stworzyły nadzieję na zupełne zlikwidowanie (eradykację) wścieklizny ssaków naziemnych (nielatających) w Polsce, tak jak udało się to w Europie Zachodniej, gdzie od wielu lat nieliczne przypadki wścieklizny stwierdzanie są prawie wyłącznie u nietoperzy (i sporadycznie u psów oraz kotów nielegalnie wwiezionych spoza Unii Europejskiej). W związku z tym od 2015 roku ograniczono w Polsce rozrzucanie szczepionki dla lisów tylko do wschodnich i wschodnio-południowych rejonów kraju (a także w miarę możliwości włączając w to przygraniczne pasy Ukrainy i Białorusi).

Niestety pewien wzrost liczby zachorowań lisów, także na terenach objętych szczepieniami, dał się zaobserwować już w 2020 roku, a obecny rok jeszcze wyraźniej oddalił nadzieje na eradykację tej choroby w Polsce. Na początku stycznia 2021 wykryto wściekliznę u lisa w centrum kraju (Wiązowna pod Warszawą). Potem przyszły dalsze przypadki i do końca pierwszego półrocza stwierdzono ich ogółem 29. Było to 25 lisów, jeden jenot i jedna sarna z województwa mazowieckiego (powiaty otwocki, miński, garwoliński oraz miasto Radom), jeden lis z województwa podkarpackiego (powiat lubaczowski) oraz jeden żbik z województwa podkarpackiego (powiat przemyski). Oczywiście w porównaniu z sytuacją epidemiologiczną na przykład we wczesnych latach 90. jest to bardzo niewiele, ale w odniesieniu do ostatnich lat budzi niepokój. Przyczyny tego stanu rzeczy nie są jasne. Podjęto naturalnie urzędowe działania zmierzające do ograniczenia dalszych zachorowań, w tym wznowienie szczepień lisów w tych częściach województw mazowieckiego i świętokrzyskiego, gdzie ostatnio szczepień nie było.

Szczególnie teraz warto więc przypominać właścicielom o dopełnieniu ciążącego na nich obowiązku corocznego szczepienia psów przeciw wściekliźnie. Choć nie ma takiego obowiązku, zdecydowanie warto szczepić również koty wychodzące na zewnątrz, zwłaszcza na terenach przyleśnych. To właśnie kot stwarza znacznie większe niż pies ryzyko przeniesienia tego zakażenia od lisów z lasu do osiedli ludzkich. Analiza wspomnianych wyżej 8335 przypadków potwierdziła, że koty w Polsce chorowały na wściekliznę blisko dwukrotnie częściej niż psy (5,6% versus 3% przypadków). Obserwowano to wielokrotnie już wcześniej. Na przykład w latach 1976-1994 chorobę tę stwierdzono w Polsce łącznie u 28 561 zwierząt, z czego 7,5% stanowiły koty, a 4,5% psy (3). Nie jest to dziwne, albowiem psy są (mniej lub bardziej regularnie) szczepione przeciw wściekliźnie, a ponadto podczas spacerów wiele z nich przebywa także pod mniejszą lub większą kontrolą właścicieli. Natomiast nad kotami wychodzącymi na zewnątrz właściciel nie ma żadnej kontroli. Częstsze niż u psów łowne zachowania kotów również stwarzają większe zagrożenie.”

frymus , weterynarz łomianki, brukowa 32